Przejdź do głównej zawartości

Posty

Podpełzła stylem mieszanym do barku na kółkach i sięgnęła dłonią na półpiętro po najbliższą pozycję. Potem spokojnie zajęła się lekturą, przewracając samodzielnie kartki. Zaczynałyśmy od urodzenia od "Kart kontrastowych na sznureczku do pokazywania" oraz serii "Oczami maluszka" i "Książeczki kontrastowe" Wydawnictwa Wilga. Córka nie bardzo wiedziała o co chodzi, ale podobały jej się czarno-białe obrazki i mama opowiadająca, co tam widać. Potem Lilka dostała od cioci "Książeczkę do łóżeczka" Mam's carf. Trochę się bała szelestów, za to podobał jej się aksamit, sznureczki i kolorowe metki. Z czasem zaczęła się również przyglądać kształtom: ślimaczka, motylka, łódki. Doszło macanie i uderzanie łapkami, ślinienie, próbowanie - synestezja, poznanie wielozmysłowe. Obecnie obowiązkową lekturą jest "Miś słucha" (Wydawnictwo Tatarak, Autorzy Bill Martin i Eric Carle, przedział wiekowy +2). Oglądamy razem piękne kolorowe zwierzaki, a mama
Mija miesiąc odkąd odstawiłam dziecko od piersi. Moja maleńka córeczka coraz większa i coraz doroślejsza. Przytula się do mnie już nie jak E.T. ale jak prawdziwe dziecko. Nie pamięta szczegółów karmienia, dekolt  z niczym wyjątkowym jej się nie kojarzy, za to nadzwyczaj podniecają ją broda i nos. Z upodobaniem próbuje je ssać, przy okazji wbijając mi w skórę pokaźny garnitur  (sześć!) zębów, ostrych jak kolce tarniny. Dobrze, że żyjemy na krańcu miasta, pod lasem, gdzie nikt nie pyta o zadrapania i miłosne ugryzienia na twarzy. Na co dzień spotykamy tylko sąsiada zza siaty, eleganckiego wdowca pana W., kontemplacyjnie sunącego na spacer z kijkami albo niechlujnego pana B., który od śmierci matki już regularnie kursuje po piwo. Tęsknię czasami za tą aksamitną bliskością, którą czułam, gdy leżała skubiąc mnie delikatnie swoim pyszczkiem, jak glonojad szybkę akwarium. Karmienie miało cudowną właściwość odsuwania trosk. Teraz, kiedy się skończyło, muszę  sama aktywnie spychać je w niepam
Od kilku miesięcy boli mnie z prawej strony brzuch.  Boli, kiedy mąż kładzie mi głowę na kolanach. Kiedy podnoszę dziecko. Kiedy próbuję się kochać. Gdy leżę na prawym boku. Kiedy się schylam. Ten złośliwy banał bardzo utrudnia życie. Dziś przed pójściem na spacer z Lilką wzięłam tramal. Niestety, i tak mnie dopadło. Doszłyśmy w nasze ulubione miejsce  - do padoku z końmi, a potem do zagród w lesie. Konie stały w szałasach, wystawiały łby, skubały sianko. Stajenny dosypywał im świeżej marchwi do koszyków. Wzięłam Lilkę na ręce, żeby lepiej widziała i wtedy się zaczęło. Ból eksplodował. Próbowałam odłożyć małą do wózka, ale nie mogłam trafić do śpiworka. Miałam ułamek sekundy, więc rzuciłam ją na pokrowiec i zgięłam się wpół, próbując wytrzymać atak. A potem kilka następnych. Kiedy się pozbierałam, ruszyłyśmy do domu. Na szczęście ból opadł do bardziej akcetpowalnych rejestrów. Badania krwi, moczu, enzymów są w porządku. Jelitowe sprawy? Zrosty po cesarce? CA 125  wzorcowe. Szefowa
Są dni, gdy chce się żyć, wyjść na spacer, ogarnąć dom. Nieważne, matka czy reumatka. Są też takie, że człowiek ledwo ma siłę się wyczołgać z łóżka. Ale dziecku nie można powiedzieć - sorry, biorę dziś od ciebie wolne. Nawet ledwie zipiąc trzeba robić swoje. I jeszcze być wesołym. W te gorsze dni z pomocą przychodzi nam muzyka. Ona jest piątym elementem - tym, co wprawia w ruch wszystko pozostałe. Kiedy się urodziła Lilka, okazało się że jest bardzo wrażliwa dźwiękowo. Przysłowiowe trącenie łyżeczką o kubek wyrywało ją z najgłębszego snu. Nie mogliśmy chodzić po kuchni, oglądać telewizji, rozmawiać przez telefon - ba, prawie nie mogliśmy oddychać. Taki awers, a rewers, cóż, z łatwością w ten sen zapadła, jeśli tylko zanuciliśmy którąś z ulubionych kołysanek. Śpij królewno, Lulinka myszka czy Śpiąca nocka działały jak Nasen. Nawet mąż zaczął mruczeć pod nosem, kiedy go nie słyszałam. Kiedy skończyło się lato, minęła jesień i nie można już było uprawiać tarasowania, zaczęłam się za
Ale co cię boli, pytają znajomi. Stawy - odpowiadam półgębkiem, nie chcąc przedstawiać całej listy bolączek. - To może ci przynieść maść, mam taką jedną, świetnie działa. - Tak, najlepiej od razu tonę poproszę, bo tych stawów jest trochę dużo. Podziękowałam też grzecznie za bioenergoterapeutę i medycynę tybetańską. Dobra, przyznam się, do Tybetańczyków przez grzeczność pojechałam. Zioła w kulkach wrzuciłam do szuflady, ale olejek do masażu jest boski i mój mąż uwielbia, kiedy mu go wcieram w krzyż. Mam też całą półkę ziółek z apteki. A także kilka suplementów, które na pewno by mnie postawiły na nogi. Niestety, reumatyzm to  nie choroba stawów, tylko układu immunologicznego, który atakuje tkankę łączną. To pech, bo tkanka łączna jest wszędzie. Wyobraźcie sobie las, w którym tu i ówdzie zapala się poszycie. Na początku nie dzieje się nic, jednak w pewnym momencie staje się tak sucho, że pożar jest już nie do opanowania. Drzewa trzaskają, gałęzie lecą. Czyli tłumacząc na nasze, psuj
Podobno powieść najtrudniej jest zacząć. Z blogiem niewiele łatwiej. Od kilku dni próbuję usiąść i napisać pierwszy post, a notatek jak nie było, tak nie ma. Nie wiem, czy zacząć od początku, czy od środka, czy może od teraz. Wiem, jak się ta historia zawiązała, a jak się skończy, któż to wie? Zaczęło się tak: pewnej nocy, trzy lata temu, obudził mnie okropny ból kręgosłupa. Myślałam, że to przeciążenie, dużo pracowałam za granicą, ciągle latałam tam i z powrotem z ciężką walizką, miałam sporo stresów. Zabrałam się na poważnie do rehabilitacji pleców. Fizjoterapeuta przekonywał, że kłopoty z czasem miną. Zwolniłam tempo, zmieniłam tryb życia. Niestety, ból nie malał. Narastał, zwłaszcza nocami i opanowywał coraz to nowe obszary. A potem dołączyła chmara innych kłopotów. W ciągu roku odwiedziłam pięć szpitali, zaczęłam mieć trudności z dojściem do furtki, jazda autobusem stała się niemożliwa, musiałam zrezygnować z pracy. Czułam że otwiera się przede mną otchłań. Z  35-letniej dzie